Kilka
tygodni temu na rynku modelarskim pojawił się model RWD-8 w skali 1/72 firmy
IBG Models. Zestaw ten wywołał nie lada zamieszanie wśród polskich modelarzy i
wzbudził spore emocje. Dlaczego? Przeczytacie o tym w niniejszej recenzji.
Zacznijmy
od producenta. Firma IBG Models jest dobrze znana w kraju z produkcji modeli
pojazdów pancernych w skalach 1/72 i 1/35. Popularna seria modeli „Wrzesień
1939” spod szyldu First to Fight również powstaje przy udziale IBG Models.
Twórcy marki postanowili jednak spróbować swoich sił także w tematyce lotniczej
i wzięli na warsztat bardzo dobrze rozpoznawalną polską maszynę – RWD-8.
Fot. via Wojciech Sankowski
Był to najliczniej produkowany samolot w przedwojennej Polsce (ok. 550 egzemplarzy). Ta prosta maszyna na stałe zapisała się na kartach historii lotnictwa polskiego. Na RWD-8 wyszkoliły się rzesze polskich pilotów wojskowych, którzy brali później udział w bitwach powietrznych na frontach drugiej wojny światowej. RWD-8 był także bardzo popularną maszyną w aeroklubach. Praktycznie na każdym lądowisku w przedwojennej Polsce można było spotkać jego charakterystyczną sylwetkę.
Fot. via Wojciech Sankowski
Nie
dziwi więc fakt, że pierwsze zapowiedzi modelu wzbudziły duże zainteresowanie
wśród modelarzy. Do tej pory na rynku dostępne były tylko dwa modele rzeczonego
samolotu: stary zestaw PZW Siedlce (później ZTS Plastyk i Mistercraft) w skali 1/72 oraz równie
leciwy wypust Spójni (obecnie wypraski konfekcjonuje Mirage Hobby) w skali
1/48.
Produkt
IBG Models stwarzał zatem fajną alternatywę dla stareńkiego RWD-8 z PZW, tym
bardziej że producent zaplanował wydanie obu wersji samolotu: wariantu PWS i
DWL, które różniły się od siebie szczegółami konstrukcji. Zestawy zapowiadały
się bardzo ciekawie, ale niestety nie wszystko wyszło do końca dobrze…
Zdecydowanie
największym problemem modelu jest płat. Właściwie trudno znaleźć na jego temat
jakieś pozytywy. Jak się jednak okazało, problem został już właściwie zażegnany,
choć będzie się to wiązało z dodatkowymi kosztami, ale o tym za chwilę –
najpierw dowiedzmy się co jest nie tak z płatem.
Zacznę
od faktury ugiętego płótna na górnych powierzchniach płata. Wklęśnięcia płótna są
nieco przesadzone, ale nie to jest ich największym problemem. Głównym mankamentem
jest to, że żebra odtworzono na całej długości płata. Jest to poważny błąd,
ponieważ płat RWD-8 był w części przedniej (krawędzi natarcia) pokryty sklejką,
która sięgała do pierwszego dźwigara. Co ciekawe o odwzorowaniu tejże sklejki
nie zapomniano w starym modelu PZW Siedlce (choć sam płat z tego zestawu nie może
być traktowany jako wzorcowy).
Pozostaje
jeszcze kwestia delikatnego załamania płótna na drugim dźwigarze. Na zdjęciach
oryginałów jest ono albo niewidoczne, albo ledwie zarysowane, dlatego nieodwzorowanie
go w modelu nie jest jakimś wielkim błędem.
Fot. Internet, dla celów edukacyjnych
Kolejnym problemem jest ilość żeber, a co za tym idzie także ich rozmieszczenie. Powinno być ich 12 na każdym skrzydle – w modelu wyszło tylko po 11, przez co ich rozstaw także różni się od oryginału. W modelu wyraźnie brakuje krótszego żebra pomiędzy baldachimem a pierwszym żebrem płata.
Ponadto
szkoda, że lotki nie zostały wykonane na takim samym poziomie zdetalowania jak
klapa na prawym skrzydle (umożliwiająca składanie skrzydeł). Jej poszycie
wygląda znacznie lepiej i równie dobrze można było wykonać je także na powierzchni
lotek. Z drugiej strony klapa także nie jest pozbawiona błędu, chodzi
mianowicie o „kierunek” ożebrowania, który jest odwrotny do prawidłowego (wyszedł
efekt lustrzanego odbicia w stosunku do znanych planów, np. PKL t. II). Niepotrzebna
jest również szczelina pomiędzy prawym skrzydłem a składaną klapą. Jest to jednak
bardzo łatwe do naprawienia – wystarczy odciąć ten element i przykleić go na
styk.
Lotki
proszą się także o przerobienie ich mocowań. Powierzchnie sterowe RWD-8 były
zamocowane zawiasowo, co skutkowało dość wyraźną szczeliną. Nawet w neutralnym
położeniu lotki wyraźnie „wisiały” nieco oddalone od płata. Myślę, że
przerobienie mocowań z pewnością dodałoby realizmu miniaturze.
Fot. via Wojciech Sankowski
Czas na samą geometrię płata. Mamy tu do czynienia z dwoma błędami. Pierwszy dotyczy skosu skrzydeł. W modelu wynosi on około 13,5°, podczas gdy w oryginale było to 12° (wg oryginalnego opisu płatowca z 1935 roku). Samodzielne naprawienie tego błędu może być kłopotliwe, z drugiej strony nie jest to aż tak bardzo widoczny problem.
Kolejną
sprawą jest grubość płata. Niestety jest on zdecydowanie za cienki, ale wynika
to prawdopodobnie z problemów technologicznych. Byłoby ciężko wykonać metodą
wtryskową tak gruby element bez widocznych jam skurczowych. Natomiast podział
skrzydeł na połówki to kolejny wzrost ceny produkcji.
Jak
widać sporo się nazbierało na temat płata. Dla modelarzy chcących wykonać jak
najwierniejszą miniaturę RWD-8 ten element jest całkowicie nie do przyjęcia. Wymaga
on wielu przeróbek i dodatkowej pracy, choć oczywiście wszystko da się zrobić.
Na szczęście dość szybko pojawiła się alternatywa. Firma Arma Hobby zareagowała
błyskawicznie i lada moment zacznie sprzedawać żywiczny płat, który –
analizując grafiki 3D projektu – pozbawiony będzie wszystkich opisanych wyżej
błędów. Dodatkowo otrzymamy także usterzenie ogona i powiększony zbiornik
paliwa w baldachimie, charakterystyczny dla wersji RWD-8a. Myślę, że to bardzo
pozytywna inicjatywa, która z pewnością pozwoli cieszyć się nowym modelem RWD-8
każdemu modelarzowi. Choć zapewne znajdzie się ktoś twardo nastawiony „na nie,
bo tak”.
Fot. Arma Hobby/Attack Squadron
Tyle
o płacie, ale to niestety nie koniec wyliczanki. Pozostało jeszcze kilka
błędów, które trzeba zasygnalizować.
Zacznijmy od zastrzałów pod baldachimem. Zostały one odlane wraz z naciągami jako jeden element. Jest to niewątpliwie duże ułatwienie dla młodych modelarzy, którzy mogliby mieć problem z właściwym przymocowaniem parasolowego płata. Chyba każdy z nas pamięta mordęgę z Czaplą i wielką radość z tego, że płat udało się równo przykleić, a na dodatek tak, że nie odpadł przy pierwszym dotknięciu modelu. IBG zaoszczędziło młodym adeptom tej walki, która zapewne niejednego skutecznie zniechęciłaby do hobby.
Zacznijmy od zastrzałów pod baldachimem. Zostały one odlane wraz z naciągami jako jeden element. Jest to niewątpliwie duże ułatwienie dla młodych modelarzy, którzy mogliby mieć problem z właściwym przymocowaniem parasolowego płata. Chyba każdy z nas pamięta mordęgę z Czaplą i wielką radość z tego, że płat udało się równo przykleić, a na dodatek tak, że nie odpadł przy pierwszym dotknięciu modelu. IBG zaoszczędziło młodym adeptom tej walki, która zapewne niejednego skutecznie zniechęciłaby do hobby.
Wymiana
naciągów na cieńsze, wykonane z żyłki czy nylonowej nitki nie będzie problemem
dla nieco bardziej zaawansowanych modelarzy.
Nie
do końca prawidłowo odwzorowano także kształt maski silnika, co może być
niestety trudne do naprawienia. Sensownym rozwiązaniem wydaje się „przeszczep” tego
elementu z modelu PZW.
No
i ostatni poważny błąd, czyli kalkomanie do wersji PWS. I nie chodzi tutaj o jakość,
bo wydrukował je Techmod, więc raczej można być o to spokojnym. Chodzi o to, że
kalkomanie są do cywilnej maszyny o rejestracji SP-BHX, a nie do samolotu o
numerze 26 ze Szkoły Podoficerów Lotnictwa dla Małoletnich w Krośnie
widniejącego na pudełku. Musiało dojść do jakiejś pomyłki na „linii
produkcyjnej” i niestety nie mamy możliwości wykonania wojskowego erwudziaka
bez dodatkowych kalkomanii lub własnych szablonów.
Przejdźmy
zatem do pozytywów, bo i te oczywiście są. Przede wszystkim plusem jest to, że
mamy do wyboru obie wersje RWD-8 – PWS i DWL, które różniły się od siebie
szczegółami konstrukcji (zwłaszcza w obrębie kadłuba). Zdetalowanie kadłubów
dla obu wersji jest na dobrym poziomie.
Niektórzy
modelarze pamiętają na pewno, że w modelu PZW brakowało zbiornika oleju, który
trzeba było tworzyć od podstaw. Tutaj na szczęście jest on odwzorowany, co
zaoszczędzi nieco pracy. Jeden z pozytywów dotyczy także płata, choć temu
oberwało się najbardziej. Chodzi mianowicie o całkiem przyzwoite odtworzenie
ugięć płótna na dolnych powierzchniach skrzydeł.
Warto
zaznaczyć, że RWD-8 był pierwszym lotniczym modelem IBG, a jak wiadomo początki
często bywają trudne. Trzeba także pamiętać, że zestaw ten ma trafić do jak
największej grupy odbiorców, niekoniecznie starych modelarskich wyjadaczy.
Model jest przeznaczony przede wszystkim dla dzieci i młodzieży. Moim zdaniem o wiele
lepiej zacząć swoją przygodę z modelarstwem od RWD-8 z IBG Models niż ze starym
Plastykiem, który może co najwyżej skutecznie zniechęcić do tego hobby, a ceny zestawów
są przecież porównywalne. Na dobry
początek zdecydowanie poleciłbym nowego erwudziaka, a prehistoryczne Jaki i MiGi, które wciąż można spotkać w marketach
lub sklepach z zabawkami, schowałbym do lamusa. Mam nadzieję, że zestaw IBG
będzie cieszył się znacznie większą popularnością niż wspomniane relikty.
Z
drugiej strony uważam, że doświadczeni modelarze bez większego trudu będą w
stanie wykonać z tego zestawu świetne modele, tym bardziej że w sukurs przyszła
firma Arma Hobby ze swoim żywicznym płatem. Szybko zareagowali też sami modelarze. Z prywatnej inicjatywy jednego z użytkowników popularnego forum powstała seria żywicznych płatów, które na zdjęciach prezentują się całkiem nieźle. Ponadto mamy do dyspozycji blaszkę
Parta, która znakomicie nada się do waloryzacji np. kokpitu. Dla chcącego nic
trudnego, zwłaszcza że nie są to przeróbki na poziomie inżynierii kosmicznej. Jestem
przekonany, że wielu z nas przerabiało już nie takie rzeczy i to w modelach od
znanych światowych producentów. Dziwi mnie zatem, że niektórzy traktują ten
model jak „policzek w twarz dla całej ekipy”.
Niektórzy
modelarze wzięli już nowego RWD na warsztaty i myślę, że niebawem okaże się, że
da się z tego zestawu wyciągnąć piękne miniatury. Ale jeśli ktoś woli rozwodzić
się nad błędami i wciąż czuć się „oszukany” przez producenta, jego wola. A może
lepiej potraktować ten zestaw w kategoriach małego wyzwania? W końcu to model
za „dwie dychy”, a warsztat wszystko weryfikuje…
Fot. Wojciech Sankowski
Reasumując, cieszę się, że na rynku pojawił się kolejny model polskiego samolotu. Od kilku lat trwa fajna tendencja zwyżkowa w tym temacie i mam nadzieję, że będzie ona trwała nadal, mimo przytrafiających się potknięć. Liczę na to, że IBG nie poprzestanie na tym jednym samolocie, a każdy następny będzie lepszy od poprzedniego. Z wielu krytycznych ocen płynie sporo fachowej wiedzy, którą z pewnością można z korzyścią wykorzystać przy kolejnych projektach. Szczerze życzę tego twórcom z IBG Models, dziękując jednocześnie za przekazanie modeli do recenzji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz