Firma
IBG po „chrzcie bojowym” z udziałem wtryskowego RWD-8 nie zrezygnowała z
tematyki lotniczej i trzy tygodnie temu wypuściła na rynek model, który z
pewnością przyprawi o duży uśmiech każdego fana polskich skrzydeł. Zapraszam do
zapoznania się z recenzją nowiutkiego Karasia w skali 1/72!
Warto
zacząć od tego, że Karaś na rynku już był, a to za sprawą firmy Heller, która
wypuściła PZL.23 w skali 1/72 już w 1979 roku! Był to model pozwalający
zbudować w miarę poprawną replikę Karasia, ale przy dużym nakładzie pracy i
raczej z wykorzystaniem solidnej porcji blaszek fototrawionych oferowanych
przez firmę Part. Dlatego niewielu modelarzy decydowało się na tak żmudną pracę
i nie pojawiło się zbyt wiele pięknie wykonanych Karasi. Z drugiej strony
hellerowski Karaś był częstym wyborem mniej doświadczeni adeptów modelarstwa,
bo zestaw pozwalał na w miarę bezproblemowe wykonanie ładnej repliki znanego
polskiego samolotu.
Model miał kilka reedycji, które jednak nie wnosiły wiele nowego, wypraski wciąż były te same. W 1993 roku Heller zmienił box art, około 1995 roku Šmer dodał nowe kalkomanie, w 2012 roku SK Models znowu zmieniło box art, co zrobiła także Martola w 2016 roku. Był to jednak ten sam, niemal 40-letni (38) Karaś… aż do dziś!
W recenzji skupię się przede wszystkim na modelu PZL.23A (nr kat. 72505), ale połączę ją również z opisem PZL.42 (nr kat. 72509), który został wydany w tym samym czasie. Oba zestawy, siłą rzeczy, mają ze sobą wiele wspólnego i nie ma potrzeby rozbijać recenzji na dwa osobne wątki.
Zacznę
od box artów. Moim zdaniem na pierwszy rzut oka zdecydowanie atrakcyjniejszy
jest obrazek przedstawiający PZL.42. Nie wiem, czy to tylko moje odczucie, ale
PZL.23A na pudełku wygląda trochę zbyt przysadziście, podczas gdy PZL.42 prezentuje
się naprawdę pięknie i w pełnej krasie przedstawia sylwetkę maszyny. To
oczywiście subiektywna ocena, ale w kategorii „podoba mi się, nie podoba mi się”
zdecydowanie wygrywa PZL.42.
Zajrzyjmy
jednak do środka, bo w przypadku Karasia nie będzie trzeba nikogo przekonywać
do kupna nie wiadomo jak atrakcyjną ilustracją na pudełku. I bez tego IBG może
być spokojne o popularność obu zestawów.
Oba
modele niemal idealnie leżą w planach zawartych w Polskich Konstrukcjach
Lotniczych (t. 3) Andrzeja Glassa. To na pewno duży plus dla wszystkich
purystów wielbiących mierzenie każdego detalu i sprawdzanie każdego nitu.
Jedynie w przypadku stateczników pionowych PZL.42 widać niewielkie różnice w
kształcie, ale myślę, że większości modelarzy nie będzie to przeszkadzało.
Wyposażenie
kabiny nie jest ani za skromne, ani za bogate. Podejrzewam jednak, że po pewnym
czasie pojawią się zestawy waloryzujące stworzone specjalnie z myślą o nowym
Karasiu. Z całą pewnością warto „podpuszczać” Yahu Models, by stworzyli nową
tablicę przyrządów, bo w zestawie otrzymujemy skromną kalkomanię ze
wskaźnikami, co oczywiście zdaje egzamin, ale nie wygląda zbyt naturalnie.
Blaszka z pewnością „zagrałaby” tu znacznie lepiej. Jestem przekonany, że
takowa wkrótce się pojawi. Podejrzewam również, że sporo detali do kokpitu
będzie można pozyskać z dwóch blaszek fototrawionych Parta dedykowanych
modelowi Hellera. Były to naprawdę bardzo bogate zestawy (nr kat. S72 080 oraz
S72 081; jest również blaszka Eduarda: nr kat. 72223).
Warto
wspomnieć o jakości wyprasek, bo ta jest naprawdę bardzo dobra. Nie zauważyłem
żadnych nadlewek, powierzchnia jest równa i czysta, a detale ładnie zaznaczone.
Dobrze wygląda wewnętrzna struktura kadłuba z delikatnie zaznaczonymi elementami
wyposażenia – prosi się jednak o dodanie paru fototrawionych elementów. Linie podziału
blach są wklęsłe i ładnie zaznaczone. Bardzo fajnie wyszły zaczepy bombowe pod
centropłatem.
Skoro
wspomniałem o fototrawionkach, to w zestawie znajdziemy skromną blaszkę zawierającą
kilka detali kokpitu oraz celowniki. Jest to zdecydowane minimum i myślę, że
mniej doświadczeni modelarze mogą zupełnie zrezygnować z montażu części
metalowych, i to bez wielkiej straty dla wyglądu modelu.
Bardzo
fajnie odwzorowano również silnik, a przede wszystkim jego cylindry. Szkoda, że
niewiele będzie z tego widać, bo większość zakryją osłony popychaczy, ale plus
dla IBG, że mimo to nie odpuścili sobie jednostki napędowej.
Kalkomanie
wydrukował polski Techmod, zatem o ich jakość możemy być spokojni. Chyba każdy
modelarz lubiący polskie tematy miał choć raz do czynienia z kalkami tego
producenta. Arkusz dla PZL.23A jest bardziej rozbudowany niż w przypadku PZL.42, który
– jako prototyp – nie miał innych oznaczeń poza szachownicami. Kalkomanie PZL.23
pozwalają na zbudowanie maszyny oznaczonej numerem „8” ze Szkoły Podchorążych
Lotnictwa w Dęblinie z września 1939 roku. Więcej malowań zapewnia Techmod w
swoich zestawach dedykowanych Karasiom: nr kat. 72124 oraz 72125.
Instrukcja
wydaje się być czytelna. Poszczególne etapy montażu zaprezentowano na
grafikach 3D, które zapewne służyły również podczas projektowania modelu. Czy
ilustracje z poszczególnymi etapami budowy zapewnią bezproblemowy montaż? Tego
dowiemy się już w trakcie prac. Wydaje się jednak, że nie powinno być
problemów, tym bardziej że producent od razu dołączył erratę do instrukcji,
która zawiera pominięty etap budowy i wprowadza prawidłową numerację elementów.
Wartą zaznaczenia ciekawostką są rysunki przedstawiające montaż elementów fototrawionych.
Pokazano na nich, w jaki sposób należy pozaginać blaszki, a dla ułatwienia zamieszczono obok proste
linie (szablony), które wskazują w skali 1:1, pod jakim kątem elementy mają być wygięte. Bardzo przydatna rzecz!
Choć
w zestawie znajdziemy dwie wersje podwozia (z osłonami kół i bez), to w
instrukcji zaprezentowano tylko wersję w pełni zakrytą. Nie jest to jednak
żaden problem, gdyż trudno się pomylić przy montażu tak oczywistych elementów.
Części
przeźroczyste są średniej grubości, a ich przejrzystość stoi na przyzwoitym
poziomie. Na pewno będzie przez nie widać wyposażenie kabiny, co przy dość
obszernej „szklarni” Karasia nie jest bez znaczenia.
Niektórzy
modelarze po obejrzeniu wyprasek martwili się o chłodnicę oleju znajdującą się po
prawej stronie przedniej części kadłuba. Jest ona odtworzona jako gładki blok,
a na dodatek została odlana razem z połówką kadłuba. Większość z nas jest
przyzwyczajona do „gołych” żeberek chłodnicy, znanych z myśliwców PZL, ale w
przypadku Karasia chłodnica była osłonięta cienką blachą! Nie jest to zatem błąd, a raczej dobre
przeanalizowanie budowy samolotu przez producenta.
Fot. Blog Samoloty Polskie
Czy
model ma jakieś wady? Na pierwszy rzut oka nie. Jest to zestaw opracowany
starannie i z dużą dbałością o szczegóły. Wygląda na to, że producent ustrzegł
się błędów, które przytrafiły się przy RWD-8. Być może coś „wypłynie na
wierzch” podczas budowy, ale to okaże się z czasem. Póki co nie ma się do czego
przyczepić, co bardzo mnie cieszy! Za około 40 zł otrzymujemy model, który
prosto z pudełka pozwoli nam na zbudowanie bardzo dobrej miniatury kolejnego
słynnego polskiego samolotu. Z przyjemnością wezmę go kiedyś na warsztat!
PS
Myślę, że IBG nie poprzestanie na tych zestawach i niebawem do kompletu dołączy PZL.23B…
PS
Myślę, że IBG nie poprzestanie na tych zestawach i niebawem do kompletu dołączy PZL.23B…
Niestety autor nie dopatrzył się poważnego błędu jakim jest nieprawidłowy kształt osłony kabiny .Jest ona płaska a powinna być wypukła nad głową pilota oraz ma kwadratowe kanty a powinny być lekko zaokrąglone.Rury wydechowe wydają się być zbyt cienkie.Nie prawidłowy jest także kształt łopat smigła,te od Hellera są dużo lepsze,a kołpak ma zbyt małą srednicę.Mimo tych wad zauważonych na pierwszy rzut oka,bardzo poprawny model.
OdpowiedzUsuńOszklenie wcale nie jest kanciaste, ma lekko zaokrąglone krawędzie,a w części nad głową pilota owiewka jest wypukła. Może na zdjęciu tego dobrze nie widać. Wystarczy jednak wziąć do rąk ramkę z elementami przeźroczystymi i wszystko widać bardzo dobrze "na pierwszy rzut oka". Kołpaka nie mierzyłem :)
Usuń"Po drodze" był też prościuteńki model "Karasia", robiony najpierw chyba dla "Ruchu", potem pod szyldem "Podlaskich Zakładów Wytwórczych", a rok temu znalazłem go w ofercie "Plastyka".
OdpowiedzUsuń