Arma Hobby nie zwalnia
tempa i co kilka miesięcy raczy nas kolejnymi świetnie opracowanymi miniaturami
polskich samolotów – zarówno w skali 1/48, jak i 1/72. W niniejszym artykule
przyjrzymy się trzem najnowszym modelom spod znaku morskiego żółwia. Wszystkie w skali 1/72.
Zacznę w porządku
chronologicznym, biorąc pod uwagę czas wypuszczenia modeli na rynek. Pierwszy
będzie zatem PZL P.11/I, który ukazał się w lipcu tego roku.
Od razu rzuca się w
oczy odmienny podział technologiczny modelu w stosunku do zestawów PZL P.1.
Producent postanowił wykonać skrzydła jako jeden element wraz z fragmentem
kadłuba z okolicą kokpitu. Zdecydowanie ułatwia to równy montaż skrzydeł, co
bywało kłopotliwe w przypadku przywołanych „jedynek”.
Moim zdaniem za
pomysłowość w podziale technologicznym modelu należą się producentowi duże
brawa! Cały płatowiec składamy niczym klocki lego z kilku głównych elementów:
skorupa kadłuba, płat wraz z górną częścią kadłuba, spód kadłuba wraz z
goleniami podwozia oraz moduł silnika stworzony z trzech oddzielnych części.
Wszystko pasuje bardzo dobrze, choć trzeba postarać się o dokładne obrobienie miejsc po usunięciu żywicznych bloczków, by uzyskać idealne spasowanie. Bryłę modelu – bez żadnej przesady –
można skleić w jedno popołudnie.
Warto dodać, że w
pierwszym prototypie P.11 nie zastosowano charakterystycznej blachy falistej do
pokrycia skrzydeł i stateczników. Pojawiła się ona w późniejszych wersjach.
Do modelu dołączono
niewielką blaszkę fototrawioną oraz kliszę ze wskaźnikami. Pozwala to na
wystarczające zwaloryzowanie kokpitu, który nie był zbyt bogato wyposażony w
samolocie prototypowym.
Ciekawostką jest
kalkomania – identyczna dla trzech modeli: P.11/I, P.6 i P.7/I-1. Podobną
sytuację mamy z blaszkami fototrawionymi do P.6 i P.7, które są tożsame.
–––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––
W drugiej połowie
listopada bieżącego roku ukazały się kolejne dwa pezetele od Arma Hobby: PZL
P.6 oraz PZL P.7/I-1, które omówię jednocześnie, ponieważ oba modele są bardzo
podobne. Maszyny różniły się od siebie jedynie silnikiem: w P.6 zastosowano silnik
Bristol Jupiter VI, zaś w P.7 zamontowano mocniejszą jego wersję ze sprężarką –
Bristol Jupiter VII.
W przypadku P.6 mamy
możliwość stworzenia dwóch wersji:
PZL
P.6/I z pokazów lotniczych w Paryżu na lotnisku Le Bourget
w grudniu 1930 roku:
– śmigło Gnome-Rhone z
paskami ostrzegawczymi,
– płoza ogonowa
przymocowana do spodu steru kierunku,
– inny niż w przypadku
P.6/II kształt stateczników poziomych wraz ze sterami.
PZL
P.6/II z pokazów National Air Race w Cleveland, Ohio w
Stanach Zjednoczonych z września 1931 roku:
– śmigło Ratier,
– płoza ogonowa
przymocowana do tylnej części kadłuba,
– inny niż w przypadku
P.6/I kształt stateczników poziomych wraz ze sterami.
Zadbanie o te niuanse
to kolejny plus dla producenta. Choć zmiana położenia płozy ogonowej nie
wymagałaby zbyt dużego wysiłku od modelarza, to wykonanie innego śmigła byłoby
już bardziej kłopotliwe. Dzięki merytorycznemu przygotowaniu Arma Hobby nie
musimy się o to martwić.
Jeśli chodzi o element
różniący P.6 i P.7/I-1, czyli silnik wraz z okapotowaniem, to w przypadku
szóstki wykonano go podobnie jak w prezentowanym wyżej P.11/I – z trzech
elementów tworzących zwarty moduł silnika. Nie tylko to przypomina model jedenastki
– znajomy jest również segmentowy podział płatowca, który umożliwia
bezproblemowe spasowanie i szybki montaż miniatury.
Bardzo ładnie
odtworzono również fakturę blachy falistej, ale do tego Arma zdążyła nas już
przyzwyczaić. I mniejsza o to, czy w tej skali byłaby ona widoczna, czy nie,
oraz o to, czy liczba fal w segmencie się zgadza (są tacy modelarze, którzy by to
policzyli!) – jest to bardzo charakterystyczna cecha naszych Puławszczaków i
dobrze, że jest odwzorowana.
–––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––––
Ostatnim z
prezentowanych modeli jest PZL P.7/I-1, czyli płatowiec P.6 z silnikiem Bristol
Jupiter VII. Pierwszy prototyp siódemki miał niezwykle charakterystyczne owiewki
każdego z cylindrów silnika, które w późniejszym okresie zamieniono na
klasyczny pierścień Townenda.
I to właśnie indywidualne
owiewki cylindrów są również najbardziej charakterystycznym elementem modelu. Producent
wykonał je z trzech osobnych części, z których każda zawiera owiewki trzech cylindrów.
Rozwiązanie na pewno ciekawe, ale dopiero podczas montażu okaże się, czy nie
będzie problematyczne.
***
W chwili pisania tego
artykułu na rynku pojawił się kolejny model w skali 1/48 spod szyldu Arma
Hobby, a mianowicie PZL P.8/I. Biorąc pod uwagę wysoką jakość poprzednich
cztery-ósemek (PZL P.1, P.6, P.7/I), można się spodziewać następnego pięknego
modelu. Tymczasem w zapowiedziach wciąż pozostaje wtryskowy PZL P.7a w 1/72.
Dzieje się! I oby tak dalej!
A obrazka na pudełko nie potrzebujecie:
OdpowiedzUsuńhttp://www.digart.pl/praca/7979820.html
http://www.digart.pl/praca/7971961/Polish_F_16.html
http://www.digart.pl/praca/7965832/Mig_21_PFM.html
kontakt maciekpawlak73@gmail.com
Czołem Maciej!
UsuńMusisz pytać bezpośrednio w Arma Hobby, ja tylko sklejam ich modele :)
Pozdrowienia
Alcatraz
Ok.dzięki
Usuń