sobota, 15 marca 2014

Zdjęcia archiwalne # 31 (Rozbity Breguet XIVA2) AKTUALIZACJA 18.03.2014

Zdjęcia archiwalne # 31



Na pierwszy rzut oka prezentowane zdjęcie nie przedstawia niczego, co można by połączyć z lotnictwem polskim. Zwykłe wiejskie zabudowania w zimowej scenerii.  Jednak powyższa fotografia kryje w sobie dramatyczną historię. 


Otóż jeśli przyjrzymy się dokładnie, zauważymy wśród drzew wrak samolotu z polską szachownicą. W mojej ocenie jest to ogon Bregueta XIV. 


Uwagę zwracają także drzewa na pierwszym planie. Być może zostały one ścięte przez maszynę, która rozbiła się w drzewach kilkanaście metrów dalej. Zdaję sobie sprawę, że trudno będzie dziś dociec jaki numer nosił ten konkretny samolot, ale może ktoś kiedyś „natknie” się na jakiś opis pasujący do zdarzenia uwiecznionego na tej fotografii.

AKTUALIZACJA 18.03.2014


Po kilku dniach wracam do fotografii Bregueta rozbitego w drzewach. Wiemy już wszystko na temat maszyny, daty, miejsca i okoliczności zdarzenia. Podziękowania za pomoc w ustaleniu szczegółów kieruję do Wojciecha Sankowskiego oraz Mateusza Kabatka.


Na zdjęciu widzimy wrak Bregueta 14A2 o francuskim numerze 7565 (CWL 10.8) z 3. Eskadry Wywiadowczej. Maszynę pilotował ppor. Józef Krzyczkowski. Do wypadku doszło 12 grudnia 1919 roku w trakcie przelotu na trasie Warszawa – Radom – Kraków. Przyczyną wypadku były złe warunki atmosferyczne i duże zachmurzenie. Pilot chcąc wydostać się z gęstej pokrywy chmur zniżał lot, by odzyskać kontakt wzrokowy z ziemią. Jak się okazało chmury „zlały” się z mgłą i pilot zobaczył ziemię już na poziomie okolicznych drzew. Niestety na reakcję było za późno i doszło do kolizji z drzewami, w wyniku czego samolot stracił oba skrzydła z lewej strony, po czym przeleciał bezwładnie kilkanaście metrów i uderzył w sosny nieopodal wiejskiej chałupy. Pilot zachował zimną krew i po oderwaniu skrzydeł zdołał wyłączyć iskrowniki zanim samolot uderzył w ziemię, zapobiegając w ten sposób pożarowi paliwa. Porucznik Krzyczkowski wyszedł z wypadku ogólnie potłuczony z ranami nóg i prawego ramienia. W gorszym stanie był sierżant Waszkiewicz, który leciał w drugiej kabinie. Po wypadku był przez dłuższy czas nieprzytomny i miał rany głowy oraz wiele potłuczeń. Lekarz, który pojawił się na miejscu zdarzenia podejrzewał pęknięcie czaszki. Lotnik trafił później do szpitala w Radomiu.
Szczegóły znamy z raportu spisanego przez ppor. Krzyczkowskiego, którego kopię pozyskaną z Centralnego Archiwum Wojskowego zamieszczam jako uzupełnienie wątku.




 Ponadto dodaję fotkę wraku ze znacznie bliższej perspektywy oraz skan z książki T. J. Kopańskiego pt. 3. Eskadra Wywiadowcza 1918–1920, gdzie znalazło się jeszcze więcej fotek wraku.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz