czwartek, 19 marca 2015

Recenzja zestawu # 12 (PZL P.1/I i PZL P.1/II Arma Hobby 1/72)




Jakiś czas temu na rynku modelarskim pojawiły się kolejne miniatury PZL P.1 wypuszczone przez firmę Arma Hobby (recenzja TUTAJ). Jak pamiętamy, producent ten zadebiutował żywiczną P.1 w skali 1/48 wykonaną metodą druku 3D. Model osiągnął duży sukces i ukierunkował firmę na produkcję kolejnych oczekiwanych miniatur polskich samolotów.


Arma Hobby nie poprzestała na skali 1/48 i – ku mej radości – wypuściła także dwa zestawy z P.1 w mojej ulubionej skali 1/72. Ciekawe czy, idąc za ciosem, firma zdecyduje się na wypust w skali 1/32? Pożyjemy, zobaczymy…


W skali 1/72 mamy do wyboru dwa zestawy:
– PZL P.1/I – pierwszy prototyp samolotu, który pozostawiono w naturalnym kolorze metalowego poszycia. Miniatura została wypuszczona w wersji EZ Set, o czym za chwilę.
– PZL P.1/II – drugi prototyp maszyny, znany dobrze ze zdjęć z pokazów lotniczych i atrakcyjnego biało-czerwonego malowania. Tym razem jest to zestaw PRO Set.




Oba modele spakowano w niewielkie kartonowe pudełka ozdobione wizualizacją 3D. Pudełka zapewniają bezpieczeństwo elementom i jest to już standard w modelach firmy Arma Hobby.

W każdym z pudełek znajdziemy podobną ilość części żywicznych, blaszkę fototrawioną i kliszę z oszkleniem oraz wskaźnikami tablicy przyrządów (tylko w przypadku PRO Set). W wersji EZ Set na blaszce znajdziemy wyłącznie pasy pilota, ramę oszklenia i dźwignie przepustnicy. W zestawie PRO Set blaszka fototrawiona jest bogatsza o tablicę przyrządów, pokrętło trymera, stopień do wsiadania do kabiny oraz rurkę Pitota.



Ponadto model PZL P.1/II zawiera kalkomanie z rejestracją SP-ADO. Instrukcja w obu przypadkach jest czytelna i nie można jej niczego zarzucić. Jeśli chodzi o różnice elementów żywicznych, to największą z nich jest ster kierunku, który w przypadku PZL P.1/I jest spłaszczony w górnej części. Warto dodać, że kadłub wraz ze statecznikiem pionowym jest dla obu wersji identyczny i dlatego, chcąc wykonać pierwszy prototyp, musimy zeszlifować górny fragment statecznika tak, aby pasował do steru kierunku.


Pozostając przy opisie poszczególnych elementów, warto pochwalić producenta za bardzo ładne odlewy takich części, jak chłodnica czy fotel pilota. W obu przypadkach bardzo ładnie prezentuje się także część silnikowa, odlana jako jeden masywny element (rozwiązanie znane już z modelu w skali 1/48). Jest jednak pewna różnica, którą niektórzy modelarze być może potraktują jako minus, a mianowicie odlanie kołpaka śmigła wraz z całym modułem silnikowym. Fani kręcących się śmigiełek mogą czuć się zawiedzeni, mnie osobiście zupełnie to nie przeszkadza. 


Warto zauważyć, że w wersji P.1/I rury wydechowe zostały od razu wkomponowane w całość odlewu, natomiast w przypadku P.1/II otrzymujemy je odlane osobno – w formie prostokątnych bloczków z odwzorowanymi wydechami. „Dzioby” różnią się od siebie także chwytami powietrza, co wynika z różnic konstrukcyjnych obu prototypów.


Charakterystycznym elementem konstrukcji słynnej linii „Puławszczaków” jest oczywiście blacha falista pokrywająca skrzydła. Odtworzenie jej faktury w miniaturze spędzało sen z powiek wielu producentom, ale moim zdaniem Arma Hobby podeszło do tego zagadnienia ze zdrowym rozsądkiem i faktura blachy jest odlana wyraźnie i bez niepotrzebnego „ciśnienia” na perfekcjonistyczne liczenie każdego żeberka. Zawsze znajdzie się modelarz, który każdą próbę odtworzenia tego elementu w skali 1/72 uzna za z góry skazaną na porażkę. W mojej opinii czysty odlew zaproponowany przez producenta jest w zupełności wystarczający.


Pozostając przy skrzydłach, warto zaznaczyć zmianę w podejściu do odlewania w przypadku tych elementów. Bałem się, że skrzydła zostaną odlane podobnie jak w przypadku P.1 w skali 1/48, czyli za pomocą kilkunastu małych stożkowych wlewików na krawędzi natarcia płata. Były one trudne do usunięcia i podnosiły ryzyko uszkodzenia faktury skrzydła podczas ich obróbki. Na szczęście w obu omawianych zestawach mamy do czynienia z klasycznym odlewem z jedną podłużną kostką wlewową wzdłuż krawędzi natarcia. Zdecydowanie ułatwia to sprawę i za to należy się duży plus autorom modelu. Niestety ten plus nie może nam przesłonić jednak minusa, wspomniane stożkowe wlewy znajdziemy bowiem przy statecznikach poziomych miniatury… no cóż, widać nie można mieć wszystkiego :)



Na koniec słowo o kalkomanii dołączonej do zestawu PZL P.1/II. Została wydrukowana na bardzo cieniutkim filmie, sprawiającym wrażenie niezwykle delikatnego. Podczas kładzenia kalek, trzeba będzie uważać, żeby nie zmasakrować sobie oznaczeń. Rejestracje i czerwone akcenty skrzydeł są wydrukowane bardzo ładnie. Ewentualnie loga PZL mogłyby być odwzorowane nieco staranniej, ale bynajmniej nie oznacza to, że te zaproponowane przez producenta są złej jakości. 


Reasumując, zdecydowanie polecam oba zestawy fanom polskich skrzydeł w skali 1/72. Cieszę się, że Arma Hobby zdecydowała się na wypuszczenie P.1 także w wersji dla „siedemdwójkowców”, mimo że większe skale mają teraz swój wyraźny rozkwit. Z przyjemnością patrzy się na polskie modele polskich samolotów, tym bardziej, że są to zestawy stojące na wysokim poziomie. Fajnie, że doczekaliśmy czasów, kiedy nie trzeba czarować z niczego, aby móc postawić na półce sensownie wyglądającą miniaturę przedwojennej polskiej maszyny. Należy tylko żywić nadzieję, że Arma Hobby nie zrezygnuje z obranej drogi i że czeka nas jeszcze wiele pozytywnych modelarskich niespodzianek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz