Najnowszy model Arma Hobby, czyli
wtryskowy Hawker Hurricane Mk I w skali 1/72, wzbudził spore emocje wśród
modelarzy. Oczywiście opinie były skrajnie różne. Jednych model bezkrytycznie
zachwycił, innych mile zaskoczył, innych trochę zawiódł, a jeszcze innym
śmierdział… W sieci pojawiło się już kilka bardziej lub mniej szczegółowych artykułów
nt. tego zestawu, ale myślę, że jeszcze jedna – mam nadzieję, że obiektywna –
recenzja nikomu nie zaszkodzi. Zapraszam!
Do tej pory Arma Hobby skupiała
się na modelach maszyn ściśle związanych z lotnictwem polskim. Nie jest to
jednak zbyt obszerny rynek, bo polscy modelarze chętniej na wszystko narzekają,
niż faktycznie kupują model. Nikogo u nas nie zdziwi, że ktoś przez 10 lat „oczekuje”
P.7a w skali 1/72, po czym nie kupi zestawu Army, bo „cena z kosmosu” albo woli
„poczekać na [wstawić dowolnego producenta zagranicznego]”. To już u nas klasyk.
Dlatego uważam, że zwrot w kierunku zachodniego rynku był świetnym posunięciem.
Czy będzie to strzał w dziesiątkę? Czas pokaże, ale życzę producentowi, aby tak
właśnie było. Zyskanie solidnego zastrzyku finansowego od zagranicznego klienta
może dać firmie szerokie pole do manewru przy kolejnych modelach. Warto też
pamiętać, że Hurricane Mk I w wersji z metalowymi skrzydłami właściwie od dekad
nie doczekał się porządnego modelu. Co dziwi tym bardziej, że była to wersja,
na której walczyło wielu pilotów podczas bitwy o Anglię. Zatem Arma Hobby
dobrze przemyślała temat i wybrała model, który może cieszyć się dużym
zainteresowaniem na całym świecie.
Pudełko zdobi tradycyjnie już
ilustracja Marcina Góreckiego „Kroghula”. Autor ma lepsze i gorsze prace, a
Hurricane jest moim zdaniem neutralny. Ocena box-artów jest zawsze subiektywna,
więc nie ma co się nad tym rozwodzić. Znacznie ważniejsza jest zawartość
pudełka.
W wersji expert znajdziemy dwie
ramki z elementami modelu, plus jedną przeźroczystą z oszkleniem, oraz dość
bogaty arkusz kalkomanii, maski do malowania kół i szyb owiewki, blaszkę fototrawioną
i instrukcję montażu.
Na głównej ramce, dopasowanej wielkością
niemalże idealnie z rozmiarami pudełka, znajdziemy prawie wszystkie części
Hurricane’a. Ponieważ jest to samolot większy od naszych pezeteli czy Fokkera
E.V, nie udało się zmieścić wszystkiego na jednej wyprasce. W związku z tym
dodano niewielką ramkę z kilkoma elementami: fotelem pilota, kołami, kółkiem
ogonowym, sterem kierunku wraz ze statecznikiem pionowym oraz różne wersje
kołpaków śmigła.
Jeśli chodzi o jakość elementów,
to znajdziemy lepsze i gorsze momenty. Co ciekawe, wygląda na to, że często
zależy to od tego, jakie wypraski nam się trafiły. W każdym razie bez względu
na to, czy trafi nam się lepiej czy gorzej dopracowana ramka, na każdej
znajdziemy jamki skurczowe, co wydaje się wciąż być bolączką producenta. Nie są
to ubytki bardzo duże, ale na niektórych elementach stwarzają problem.
Przykładem może być butla na sprężone powietrze w komorze podwozia, rury
wydechowe, pokrywy podwozia czy chłodnica. W przypadku tej ostatniej nie ma to
większego znaczenia, bo w zestawie expert znajdziemy fototrawioną siatkę
chłodnicy, co rozwiązuje problem. Jeśli zaś idzie o rury wydechowe, to nawet
gdyby nie miały jamek, warto je wymienić na żywiczny zamiennik np. Quickboosta.
Swoją drogą szkoda, że producent nie pokusił się o dorzucenie kilku tego typu
detali z żywicy, zważywszy na spore w tym doświadczenie po produkcji elementów
spod szyldu Attack Squadron. Z drugiej strony otrzymujemy fajnie odtworzone
koła, które mają oddane ugięcie opon i wypukły napis DUNLOP, co zupełnie
przywodzi na myśl produkty żywiczne.
Generalnie niektóre drobne części mogłyby
być wykonane z nieco większą finezją (kółko ogonowe, części wnęki podwozia,
drążek sterowy, orczyk), ale trzeba brać pod uwagę pewne ograniczenia
wynikające z produkcji wtryskowej. Nie ma co jednak demonizować tej kwestii,
bowiem u wielu światowych producentów wcale nie jest lepiej i jakoś każdy z tym
żyje, a nawet jest skłonny zapłacić za gruby orczyk „pieniędzmi bez wad”.
Delikatne jamki skurczowe
zauważyłem również na prawej połówce kadłuba w okolicy kokpitu (na drzwiach do
kabiny i tuż przed wiatrochronem) i na jednym ze stateczników poziomych. Nie są one zbyt duże, ale chyba jednak sam
podkład ich nie zakryje. Niektórzy modelarze zwrócili również uwagę na
pozostałości po frezie po obu stronach kadłuba za fotelem pilota, tam gdzie
opiera się odsuwana owiewka kabiny. Moim zdaniem nie jest to duży kłopot, bo
oszklenie skutecznie to zakryje, bez względu na to, czy zdecydujemy się na
odsuniętą czy zamkniętą owiewkę.
Pora zatem omówić zalety modelu,
a tych nie brakuje. Przede wszystkim na pochwałę zasługuje jakość głównych
elementów płatowca, czyli kadłub, skrzydła i ogon. Przynajmniej tak było w
przypadku modelu, który otrzymałem. Linie podziałowe są równe i wyraźnie
zaznaczone, a ugięcia płótna na elementach konstrukcji wyglądają bardzo dobrze.
To duży plus zwłaszcza w przypadku kadłuba, którego poszycie opinające się na
rurowych podłużnicach jest charakterystycznym elementem wyglądu Hurricane’a. Krawędź
spływu skrzydeł jest naprawdę ostra, co nie jest bez znaczenia, bo grube
elementy połówek skrzydeł potrafią przysporzyć sporo pracy.
Również samo spasowanie wygląda
bardzo dobrze. Po wycięciu głównych elementów konstrukcji z ramki i spasowaniu
ich na sucho wszystko pasowało do siebie idealnie. Moim zdaniem obejdzie się
tutaj bez grama szpachli.
Wrócę jeszcze do blaszki
fototrawionej, bo stanowi ona ważny element całego zestawu. Detale na niej
zawarte pozwalają na porządną waloryzację kokpitu, który bez tego byłby trochę
surowy. Znajdziemy tu tablicę przyrządów, pasy pilota i szereg drobnych szczegółów
kokpitu, a także części waloryzujące wnękę podwozia („sufit”), chłodnicę, wloty
powietrza itp.
Jeśli chodzi o oszklenie, to stoi
ono na dobrym poziomie, choć jest trochę grube. Do tego stopnia, że chcąc
zostawić otwartą owiewkę, zastanowiłbym się nad wymianą tego detalu na element
z vacu. Ale to wyjdzie dopiero podczas budowy modelu. Elementom przeźroczystym
nie zaszkodzi również delikatna polerka.
W przypadku kalkomanii zaszła
zmiana producenta – oznaczenia drukował rodzimy Techmod, a nie włoski
Cartograf, jak było dotychczas. Zapewne miały tu znaczenie względy finansowe.
Wiemy jednak, że Techmod zły nie jest i z kalkami nie powinno być problemów. Na
arkuszu, oprócz oznaczeń konkretnych maszyn, zamieszczono dwa pełne zestawy oznaczeń
eksploatacyjnych oraz dwa zestawy „zegarów” na tablicę przyrządów.
Całość zestawu uzupełnia arkusik
samoprzylepnych masek do oszklenia kabiny i felg podwozia głównego.
W zestawie znajdziemy oznaczenia dla następujących maszyn:
– Hurricane Mk I, nr seryjny
P3059, kod SD-N z 501 Dywizjonu RAF, sierpień 1940. Samolot na którym latał
m.in. Sgt Antoni
Głowacki;
– Hurricane Mk I, nr seryjny
V7234, kod SD-A z 501 Dywizjonu RAF, sierpień 1940. Na tym samolocie Sgt
Antoni Głowacki uzyskał sześć zestrzeleń i jedno uszkodzenie samolotu
Luftwaffe. Pięć zestrzeleń osiągnął jednego dnia (24 sierpnia 1940), stając się jedynym alianckim „jednodniowym asem” bitwy o Anglię;
– Hurricane Mk I, nr seryjny
R4175, oznaczenie kodowe RF-R z 303 dywizjon PSP/RAF, pilot SGT Josef
Frantisek uzyskał na nim 7 ze swoich 17 zestrzeleń w bitwie o Anglię. Na tym
samolocie zginął w wypadku 8 października 1940;
– Hurricane Mk I trop, nr seryjny
284, oznaczenie kodowe J, 3 Dywizjon SAAF, Kenia 1941. Na tym samolocie
pilot Lt. Robert Kershaw uratował zestrzelonego nad Diredawa (Etiopia) dowódcę,
Cpt. Johna Frosta, którego ewakuował na lotnisko macierzyste (15 marca 1941).
Podsumowując, Hurricane’a Arma
Hobby można chyba uznać za najlepszy ich model wtryskowy, jaki do tej pory
wyprodukowali. (Choć Fokkerowi też moim zdaniem niczego nie brakowało). Muszę
jednak zaznaczyć, że w moim przypadku w grę wchodzą jedynie zestawy oznaczone
jako expert, bo bez fototrawionej blaszki ilość i jakość detali byłaby dla mnie
zbyt mała. Trudno mi powiedzieć, czy zestaw junior nadaje się idealnie dla
początkującego modelarza – jeśli chodzi o spasowanie, to z pewnością tak, jeśli
chodzi o obróbkę detali, pewnie nie do końca.
Szkoda, że mimo wszystko
powtarzają się niedociągnięcia, które trapią zestawy tego producenta od
początku (jamki skurczowe, pozostałości po frezach, czasami niedokładne
wykończenie detali). Nie wynikają one z błędów projektu czy niestaranności
projektanta, ale już z końcowej pracy rzemieślników, co z pewnością daje pole
do poprawy. Mam nadzieję, że przy kolejnym modelu tego typu usterki już się nie
pojawią, co rokuje na kolejny bardzo fajny model „made in Poland”. Szczerze
życzę tego zarówno producentowi, jak i całej modelarskiej braci – nawet
malkontentom, którym wszystko, co ktoś zrobi na naszym podwórku, „śmierdzi”.
Może i oni przemówią kiedyś ludzkim głosem!
Firmie Arma Hobby dziękuję za
przekazanie modelu do recenzji. http://www.armahobby.pl/?horizontal
Świetna recenzja. Wygląda to fajnie i profesjonalnie. Ja co prawda jestem dopiero początkujący, ale myślę, że się skusze i spróbuje i takich zestawów. Przy okazji mogę polecić Ci fajny sklep z akcesoriami modelarskimi: https://sklep.modelmaking.pl/. Bardzo atrakcyjne ceny, więc myślę, że się przyda. :)
OdpowiedzUsuń