Na pierwszy rzut oka prezentowane zdjęcie nie
przedstawia niczego, co można by połączyć z lotnictwem polskim. Zwykłe wiejskie
zabudowania w zimowej scenerii. Jednak powyższa fotografia kryje w sobie dramatyczną historię.
Otóż jeśli przyjrzymy się dokładnie,
zauważymy wśród drzew wrak samolotu z polską szachownicą. W mojej ocenie jest
to ogon Bregueta XIV.
Uwagę zwracają także drzewa na pierwszym planie. Być może zostały one ścięte przez
maszynę, która rozbiła się w drzewach kilkanaście metrów dalej. Zdaję sobie
sprawę, że trudno będzie dziś dociec jaki numer nosił ten konkretny samolot,
ale może ktoś kiedyś „natknie” się na jakiś opis pasujący do zdarzenia
uwiecznionego na tej fotografii.
AKTUALIZACJA 18.03.2014
AKTUALIZACJA 18.03.2014
Po kilku dniach wracam do fotografii Bregueta
rozbitego w drzewach. Wiemy już wszystko na temat maszyny, daty, miejsca i
okoliczności zdarzenia. Podziękowania za pomoc w ustaleniu szczegółów kieruję
do Wojciecha Sankowskiego oraz Mateusza Kabatka.
Na zdjęciu widzimy wrak Bregueta 14A2 o francuskim
numerze 7565 (CWL 10.8) z 3. Eskadry Wywiadowczej. Maszynę pilotował ppor. Józef
Krzyczkowski. Do wypadku doszło 12 grudnia 1919 roku w trakcie przelotu na
trasie Warszawa – Radom – Kraków. Przyczyną wypadku były złe warunki
atmosferyczne i duże zachmurzenie. Pilot chcąc wydostać się z gęstej pokrywy
chmur zniżał lot, by odzyskać kontakt wzrokowy z ziemią. Jak się okazało chmury
„zlały” się z mgłą i pilot zobaczył ziemię już na poziomie okolicznych drzew.
Niestety na reakcję było za późno i doszło do kolizji z drzewami, w wyniku
czego samolot stracił oba skrzydła z lewej strony, po czym przeleciał
bezwładnie kilkanaście metrów i uderzył w sosny nieopodal wiejskiej chałupy.
Pilot zachował zimną krew i po oderwaniu skrzydeł zdołał wyłączyć iskrowniki
zanim samolot uderzył w ziemię, zapobiegając w ten sposób pożarowi paliwa.
Porucznik Krzyczkowski wyszedł z wypadku ogólnie potłuczony z ranami nóg i
prawego ramienia. W gorszym stanie był sierżant Waszkiewicz, który leciał w
drugiej kabinie. Po wypadku był przez dłuższy czas nieprzytomny i miał rany
głowy oraz wiele potłuczeń. Lekarz, który pojawił się na miejscu zdarzenia
podejrzewał pęknięcie czaszki. Lotnik trafił później do szpitala w Radomiu.
Szczegóły znamy z raportu spisanego
przez ppor. Krzyczkowskiego, którego kopię pozyskaną z Centralnego Archiwum
Wojskowego zamieszczam jako uzupełnienie wątku.
Ponadto dodaję fotkę wraku ze
znacznie bliższej perspektywy oraz skan z książki T. J. Kopańskiego pt. 3. Eskadra
Wywiadowcza 1918–1920, gdzie znalazło się jeszcze więcej fotek wraku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz